Salgotarjan opuściliśmy o piątej rano. Najpierw autobusem numer 11Aa później pieszo do granicy. Tam próbowaliśmy dogonić autobus ale nie udało się. Trochę zrezygnowani pogoniliśmy na pociąg, po drodze jednak udało nam się zatrzymać jakąś Vrakose i dojechaliśmy ją do Filakowa. W Filakowie mieliśmy przesiadkę na pociąg do Zvolenia i ze Zvolenia ekspresem o uroczej nazwie Detvan dojechaliśmy aż do Cieszyna. Po drodze mieliśmy jakieś wałki z biletami ale nie pomnę jak to wyszło. W Cieszynie rozstaliśmy się, ja pojechałem dalej w Czechy a koledzy udali się w kierunku Polski. Najpierw kibel do Ostravy, później jakąś magiczną kombinacją pociągów przez Olomouc, Zabreh udało mi się zafiniszować w Mezimesti. Skąd już nicznym nie da się dojechać do kraju - więc dowieziono mnie samochodem.