Z pociągu wysiedliśmy planowo w Międzylesiu i od razu przystąpiliśmy do zdobywania przejścia granicznego. Pięcząteczki i dalej z górki aż do Lanszkrunu gdzie napoiliśmy się i zjedliśmy obiad później spokojne pedałowanie do Brna. Pierwszy nocleg odbył się na kampingu o nazwie obora nad Brnenska prehradą.
Jak na Czechy i oborzastą nazwę była tam prawdziwa obora. Prysznic? Proszę bardzo - ale wrzuć najpierw 10 koron i masz dwie minuty aby się opędzlować w zimnej wodzie. W Czechach to jest tak, że standard podróży w niektórych obiektach jest jakości cokolwiek przestarzałej ale co to dla fachowców.