Opuściliśmy pociąg na stacji w Zabrehu, mieliśmy tam przesiadkę do Bludova. Ale jakiś kondi powiedział nam, że nie pojedziemy bo jest nas za dużo! To nic, że rozpie...ł nam całkowicie plan podróży. Nie ma i koniec! Od tego momentu zmuszeni byliśmy użyć znów własnych nóg, co po nieprzespanej nocy nie było łatwe a przewyższenia w tamtym rejonie niezłe. Jakoś po kilkugodzinnej walce z przyrodą, rowerem i sobą osiągnęliśmy Boboszów. Witajcie w Polsce, najbliższy pociąg z Międzylesia odjeżdżał o 15:00 a była 11:00. Wykorzystałem ten czas na walnięcie się na peronie i spanie. Po chwili zaczepili mnie pogranicznicy, co ja tutaj robie etc. Powiedziałem, że jestem zmęczony i będe tu spał i żadna siła mnie stąd nie przegoni. Tak doczekałem do odjazdu pociągu do Wrocławia. W Kłodzku przesiadłem się na osobowy do Wałbrzycha (tak jeszcze wtedy jeździły) a później z dworca Głównego spokojnie dotoczyłem się do domu i zaległem. KONIEC.
W każdym razie po pierwszym zetknięciu się z Węgrami zostawiły one mnie tak niesamowite wrażenie, że już następnego dnia zaczęłem kombinowac jakby tu pojechać na następny wyjazd. W przeciwieństwie do Słowacji ;)