Na łukowatym peronie w Bratce stanęliśmy gdzieś tak przed siódmą. Za wcześnie na wiele rzeczy: na zwiedzanie, na pójście do schroniska. Ale na szczęście nie było za późno na śniadanie, nie wiem co wtedy było na Słowacji ale cholera tam nie mieli w sklepach kiełbas - jen parówki. Ale jakoś sobie poradziliśmy. Później jeszcze kółeczko nad Dunajem przez Nowy i Stary Most i w zasadzie już był czas by się meldować, czyli zrzucić ciuchy i pogonić dalej. Nasz nocleg był na ulicy Radiowej, nie grzeszył czystością ale był tani. Aby tam się dostać odbyliśmy pierwszą tego dnia podróż trajtem (to lubię). Po zostawieniu co grubszego bagażu wróciliśmy z powrotem na miasto i jazda: Petrżałka, Zamek, Lamać (tesco), hala sportowa Młodość i tamtejsze Tesco posłużyło nam za żarciodajnie. Później jeszcze raz zamok a później Dubravka etc. Stare miasto, piwko i do schroniska spać.