Ponieważ do samego Augsburgu przyjechaliśmy cokolwiek wieczorem, więc od razu udaliśmy się do hotelu. Standard korporacyjny, chyba wszędzie na świecie oferują to samo. Rankiem śniadanko i do pracy. Praca nasza polegała na uczeniu naszego zajebistego systemu do przetwarzania smsów trzech kolegów z Niemiec. Na miejscu okazało się, że pomimo niewspółmiernych zarobków do naszych, nasi koledzy są kompletnymi debilami jeśli chodzi o wiedzę i jeszcze do tego z przesadzoną samooceną. Po wejściu od razu ochrzciłem ich jako "Pedał, Kartofel i Pryszczaty". Nawet dzisiaj nie pamiętam jak się nazywali tak naprawdę. W każdym razie walczyliśmy z takimi rzeczami jak uruchomienie programu spod shella, zalogowaniem się, czy ustawieniem interfejsów. Na szczęście szkolenie mieliśmy tak zorganizowane, że o 15stej opuszczaliśmy ten statek i udawaliśmy się na miasto, które notabene jest zajebiste. Z jednej strony starówka, wąskie uliczki wyłożone kostką, stare kamieniczki i inny stylowy stuff. A z drugiej w okolicach dworca kolejowego "city" ze szkłem, nowoczesnością itp. Oczywiście wszystko utrzymane w nienagannej czystości jak na Bawarię przystało. Bardzo mi się tam spodobało, szkoda tylko, że jak zawsze pogoda nie dopisała.