Augsburg opuściliśmy już w czwartek po skończonym wcześniej szkoleniu. Z tymi debilami w ogóle nie było o czym gadać. Więc jeszcze padła formułka "any questions?" i byliśmy wolni (wiedzieliśmy zresztą, że i tak nie mają o co zapytać bo dla nich to czarna magia to co im pokazywaliśmy). Staraliśmy się zachować prozory, bo wiedzieliśmy, że niechybnie zostaniemy doniesieni za pozostawienie naszych germańskich braci w potrzebie. Koniec końców, około 13 byliśmy w pociągu do Monachium gdzie zakwaterowaliśmy w jednym uroczym hotelu z pysznym śniadaniem i darmowymi telefonami. Dokąd ja wtedy nie zadzwoniłem ;)