Wycieczka pełna obaw

No tak od ośmiu miesięcy jestem ojcem, no ale duch-serwus nerwus ciągnie mnie po świecie. Co tu robić? Co tu robić? Po gruntownym przeglądnięciu mapy i wybraniu miejsca na podstawie kompromisu dwóch czynników (cywilizacja vs nieznane) padło na Bośnię i Hercegowinę a dokładnie Republikę Serbską w tejże. Jest kraj odwiedzany ale tylko przejazdem - pod warunkiem, że ktoś się tu zatrzyma. Większość ludzi ląduje w Sarajewie i Mostarze i podziwia tamtejsze "serki" - domy po ostrzałach i meczety oraz oboczności. No dobra tyle osób było w Sarajewie ale niewiele informacji jest o Banja Luce - czyli stolicy Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie.
Stąd cel.
Założenie podróży było jedne - powoli się toczymy do celu i pełen luz. Dlatego właśnie wyjechaliśmy o 5:00AM z Wrocławia i skierowaliśmy się na autostratę do węzła Krapkowicę a później do Raciborza i Opavy. Już po opuszczeniu Polski humor zaczął szczytować, micha mi się cieszyła jak dziecku gdy zatrzymywaliśmy się na śniadanie w Opawie. Tam kawka i ciasteczko oraz trolejbusiki. trcohę kółeczka po mieście i dalej w drogę. Ruch niewielki i pogoda dobra. Minęliśmy Fulnek, Odry i ruch stał się coraz większy, a Czesi po drogach jeżdżą nieszczególnie albo ospale toczą się 60tka tamując ruch lub świrują niebezpiecznie poza przepisami. Ulubioną ich rozrywką jest przyspieszanie podczas bycia wyprzedzanym. Trochę nas tym wymęczyli, że humorek nam zbrzydł letko ale co tam. Hranice, Otrokovice i w Uherskie Hradiste obiad (pycha) później Słowacja i Bratysława - tam czas na podwieczorek, w końcu wzięliśmy dziecko i z tego powodu właśnie tak częste postoje.

Zdjęcia (5)

Komentarze (0)