No pomimo, że w pracy jestem około miesiąca to opuszczam statek już około 13:30 (i tak się nikt nie zorientował). Musiałem w końcu zdążyć na autobus w okolicach 13:40 do Jeleniej Góry by później przesiąść się o 16:10 w autobus do Jakuszyc (podobno dzisiaj już nie kursuję). Jakkolwiek z Jeleniej wyjechaliśmy pełni to do Jakuszyc dojechało nas cztery osoby (ja, kanar, kierowca i jakaś babka), po drodze powyżej Szklarskiej kłóciłem się z nimi, że nie należy tego kursu skracać tylko przedłużyć do Harrachova, ale jak widać nikogo nie przekonałem. W Jakuszycach powitał mnie śnieg i strażnicy graniczni. Później marszem do Harrachova i zamelinowanie się w jakimś przystanku. Poszukiwałem w międzyczasie spożywczego sklepiku ale gdzie o tej porze w Czechach (już była 18sta - czyli wszystko zamknięte). Pierwszy rzut na rozkład jazdy na przystanku, wygląda grożnie - to znaczy nic nie jedzie. Już miałem biec na za piętnaście minut odjeżdżający pociąg (i dwa kilometry na piechotę). Ale jakieś Czeszki zatrzymały mnie i powiedziały, że zaraz bedzie autobus do Jablonce - no i cymesik. Przyjechała Vrakosa C954 czy nawet C955 zabraliśmy się i pojechaliśmy malowniczą trasą przez Tanvald do prawie-Liberca. Później przesiadka na tramwaj numer 11 z Jablońca i pinkająć dojechałem na Fugnerową w Libercu gdzie przezornie zarezerwowałem sobie nocleg. Po drodze do schroniska zaliczyłem jeszcze stację kolejową i tamtejsze parki w rohliku. To był już naprawdę koniec dnia.