Niedzielę zaczęłem od zaliczenia zameczku Salgovar, później jeszcze chciałem wpaść na Somosko ale już mi odechciało w trakcie marszu, tym bardziej że szła burza co widać na zdjęciach. Do Salgotarjana chciałem zejść pieszo - w końcu mam czas, szedłem i szłem, szłem i szedłem a i tak doszedłem tylko do Ponypuszty czyli jakoś połowa drogi. Później pojechałem sobie ex-lotniskowym Ikaruszem 280 do centruma na zakupy i obiad. Czat, po jednym rzędzie siedzeń każdej strony, że też nasi spece na to nie wpadli (ile ludzi można tak upchać). Dalej było już z górki - pokręciłem się po mieście i z powrotem spać, jutro dzień pierwszy odwrotu był.