POmimo, że prawie ze słońcem wstaliśmy to i tak nie udało się nam uprzedzić robotników. Ci oczywiście zaczęli dzień od fajki - pewne zachowania są ponadnarodowe. Wypadało by dojechać do Sarajewa w jeden dzień, jakoś w porę. Osiągnięcie granicy miało być przed osmą, lecz krętość dróg trochę nas ograniczała i dojechalimy tamże gdzieś około pół godzinki w plecy. Na szczęście droga po stronie Chorwackiej była o wiele lepsiejsza więc podgoniliśmy i za dwie godzinki byliśmy na granicy Bosniackiej w Ploce a trzy i pół w Mostarze. Ruch na drodze niewielki i warunki dobre.
Po przyjeździe do Mostaru pierwsze co nam się rzuciło w oczy to "serki" z dziurami zrobione na ścianach domu - no cóż pamiątka po ostatniej wojnie. Po pobranie gotówki z bańkomatu zaczęłem powoli żonie tłumaczyć, że to muzułmański kraj, że tu trochę inaczej, że kobiety chodzą w chustach i zakrywają czasem swoje twarze i blabla. Ciężko było to przełożyć na praktykę - tym bardziej, że w pizzerii w której zasiedliśmy naprzeciwko znajdowała się cycata laska z dekoltem głębokim jak szyb kopalni andaluzja. No cóż, to pewnie Chorwatka - też tu w końcu mieszkają, wybrłem z kłopotliwej sytuacji. Ale jedno co trzeba odnotować to fakt, że tak niemiłej obsługi jak w tej pizzerii to nigdzie nie mieliśmy: "mozes mene ovde vrelu vodu?" -> "nema". Po czym po dojściu do bufetu okazało się, że woda gorąca jest (w końcu rzadzio nie kobieta, jeść musi). Po pizzy oczywiście kółeczko po miejscowości z obowiązkowym zaliczaniem starego mostu. Po drodze jeszcz odbycie krótkiego dialogu, tym razem po wegiersku (jakiś jegomość mnie zapytał): "Bocsanat, hol van Stari Most?", "Sajnosz, Nem tudom", "magyar vagyok?" - nie nie no tego było już za wiele ;) Generalnie towarzystwo wokół mostu kręciło się międzynarodowe, nawet "pice s Prahy" jsmy videli ;) Dalsza część spraceru to muzułmańska starówka i drugi most. Tam dla odmiany spotkaliśmy "ziomali" - w Serbii rzecz nie do pomyślenia. Po kółku zasiedliśmy w samochód i spokojnie oddaliliśmy się z miasta. Do Sarajeva jeszcze 120km, chwilka i wjechaliśmy i tam.