No uff dojechaliśmy do tego miasta. Przedarliśmy się przez całe centrum i zaparkowaliśmy na jakimś podziemnym parkingu i powoli rozpoczęliśmy poszukiwanie noclego. Punkt pierwszy: plan miasta. "Kupujesz albo wypierdalasz" w tym tonie kioskarka zareagowała na prośbę czy mógłbym obejrzeć ten plan przed kupieniem. Później skoczyliśmy do jakiegoś biura turystycznego tam znaleźliśmy nocleg za 15 jurków od łebka ale warunki niezłe były, sam sposób zakwaterowania był strasznie pokręcony. Ktoś po nas przyjechał, wróciliśmy później do miasta, później znów po samochód. Zeszło nam do osiemnastej, w międzyczasie dowiedzieliśmy się że Damian jest tak ładny, że mógłby być Bośniakiem (no ciekawe blond włosy i niebieskie oczy - rodowity Bośniak jak w mordę (ty moja) szczelił). Nocleg mieliśmy na wschód od starego miasta w muzułmańskiej dzielnicy gdzie ulice są szerokości samochód plus lusterka więc dojazd tamże był nie lada wyczynem, tym bardziej, że czasami trzeba było nieźle wycofywać (notabene przy takim cofaniu nieźle się spociłem raz). Po rozładunku, znów zakręciliśmy na miasto, gospodarz był tak miły, że nawet nas odprowadził (może się bał, że w łeb dostaniemy albo się zgubimy). Później pleskawica, zdjęcie przy wodopoju i kółko po Carsiji. Wiem jedno Sarajevo zostawiło za sobą niedosyt. Ale chyba nadrobi się w pristim roku :)